wtorek, 2 października 2018

Lajkonik

W pewnej sieciowej kawiarni na rogu Placu Trzech Krzyży można podziwiać nietypową dekorację ścian: freski przedstawiające w sposób humorystyczny dawnych bywalców tego miejsca, literatów oraz dziennikarzy powojennej Warszawy.


 "W Warszawie zwano tę kawiarnię "Lajkonikiem", aczkolwiek nosiła ona oficjalnie jakąś inną, dość pompatyczną nazwę, której nikt nie znał. Cechująca ją niewygoda sprawiała, iż wszyscy czuli się w niej znakomicie i przytulnie, zaś jej ostentacyjna brzydota czyniła z niej ulubione miejsce spotkań warszawskich malarzy, grafików, architektów, czyli ludzi zajmujących się zawodowo i na co dzień pięknem."
Tak to miejsce przedstawia Tyrmand w "Złym" przy okazji spotkania Meteora z Yussufem i Lową.

 Oficjalna nazwa jest jednak znana: "Krakowianka", choć faktycznie w historii zapisała się jako Lajkonik.
 Kiedy rozejrzymy się po ścianach, dostrzeżemy powtarzający się motyw konia i okrzyku "lej konik!"

Kilka kroków stąd znajdowała się siedziba redakcji Szpilek. Nic dziwnego, że łatwo im był tutaj trafić.
Na wyimaginowanym balkonie sportretowani zostali bywalcy Lajkonika, m.in. Antoni Słonimski, Stanisław Lorentz, Romuald Gutt...


Freski były dziełem gości parających się sztuką plastyczną, m.in. Zbigniewa Lengrena czy Eryka Lipińskiego. Oprócz portretów i karykatur, odnaleźć można też scenki rodzajowe i humorystyczne.


Nie wiem, kiedy Lajkonik upadł. W jego miejsce otworzono restaurację, sklep z odzieżą... Jednak żaden z najemców nie uważał malunków za godnych uwagi i zachowania. Przez dziesięciolecia były zamalowane.

Aż do 2012, kiedy wprowadziła się tutaj kawowa sieciówka. Kto by pomyślał, że międzynarodowy koncern, z założenia dążący do ujednolicenia wizerunku, postanowi zainwestować w odnowę czegoś tak szczególnego. Brawa.

Informacje o tym miejscu także na nieocenionej sztuka.net.