wtorek, 11 sierpnia 2020

wieża nad Trasą Armii Ludowej

Charakterystyczna rotunda góruje nad Trasą Armii Ludowej. Kilka lat temu w jej oknach widać było baner „na sprzedaż”. Zastanawiałam się wtedy, ile może kosztować taka nietypowa miejscówka. I jakie możliwości zaaranżowania przestrzeni mogłaby dać. I jak ja bym ją urządziła. I czy bardzo uciążliwy jest hałas z Trasy. Oraz jaki widok rozpościera się stamtąd na miasto...

W ramach powrotu do tamtego marzenia, znalazłam fotogalerię z 2015 ukazującą wnętrza apartamentu, widok z tarasów (podkreślam liczbę mnogą: tarasów), oraz plan trzech kondygnacji mieszkania. Ho ho ho... a wszystko poszło za, bagatela, co najmniej 4 mln złotych.

Adres to ul. Marszałkowska 28 / al. Armii Ludowej 10. Budynek należy do osiedla MDM i został oddany do użytku w sierpniu 1955. W odmętach internetu znalazłam plotkę, że mieszkanie to miało służyć jako atelier dla malarza, który namalował portret Stalina. Spodziewam się, że tego typu smaczek mógł podbijać cenę wywoławczą na rynku😉

Tutaj jeszcze stare zdjęcie, gdzie elewacje błyszczą nowością, a Marszałkowską mknie nowoczesny autobus. Oraz garść archiwalnych zdjęć budynku na przestrzeni lat.

niedziela, 9 sierpnia 2020

Cmentarz Żydowski na Bródnie

Najstarszy zachowany w Warszawie Cmentarz Żydowski. 

Od Ronda Żaba na Cmentarz prowadzi okazała brama wybudowana w połowie lat osiemdziesiątych z inicjatywy Fundacji Nissenbaumów. Założycielem Fundacji był Zygmunt (Sigmund) Nissenbaum. Urodził się w Warszawie, przeżył okupację jako jedyny ze swej rodziny, po czym osiadł w Niemczech. Kiedy odwiedził Polskę w 1983, w czterdziestą rocznicę wybuchu powstania w getcie, przejął się fatalnym stanem cmentarza; to zainspirowało go do założenia Fundacji w celu opieki nad miejscami pamięci i materialnymi pozostałościami żydowskiego życia w Polsce. 

Z tym cmentarzem wiązały się jego osobiste wspomnienia. Po pierwsze, pochowani tu byli jego przodkowe. Zaś w czasach okupacji samemu Zygmuntowi zdarzało się ukrywać na terenie cmentarza. Jako mały chłopiec był świadkiem egzekucji, która miała tu miejsce. To wspomnienie stało się tematem jednej z płaskorzeźb zdobiących bramę: na cmentarz podąża grupa Żydów z rabinem na czele, lada chwila zostaną rozstrzelani. 

Druga płaskorzeźba ma symbolicznie ukazywać przekazywanie pamięci międzypokoleniowej. Tutaj inspiracją miała być wizyta Zygmunta w 1983.

Cmentarz został znacznie zdewastowany w trakcie drugiej wojny światowej, jednak to władze powojenne doprowadziły do jego upadku. Przez lata był zaniedbany i rozkradany. Planowano splantować teren i założyć tu park. W tym celu nasadzano drzewa, a macewy powyrywano i zwalono w jednej części cmentarza. Do założenia parku ostatecznie nie doszło, a w 1960 teren został zamknięty i... zapomniany. W kolejnych latach teren popadał w ruinę, był dalej dewastowany przez pijaków i chuliganów, którzy za nic mieli zabytkowe kamienie i przeszłość tego miejsca.

Praca Fundacji powstrzymała dalsze podupadanie cmentarza. Kolejny przełom to ostatnia dekada. Osiem lat temu zmienił się zarządca: dotąd teren należał do Skarbu Państwa (choć opiekunem była Fundacja Nissenbaumów), natomiast od 2012 właścicielem stała się Żydowska Gmina Wyznaniowa. Znowu podjęto prace, by doprowadzić to miejsce do porządku. Odnowiono bramę, postanowiono nowy mur, a obok bramy wybudowano pawilony administracyjne i wystawiennicze. W 2018 otworzono też cmentarz do zwiedzania.


Po wejściu na teren cmentarza idzie się główną aleją wiodącą przez "las". Po bokach drogi widzimy macewy, co daje wrażenie, jakbyśmy po prostu trafili na zarośnięty cmentarz, ale to pozory. Nagrobki nie stoją w swoim pierwotnych miejscach - zostały tak ustawione, żeby sugerować, jak cmentarz powinien wyglądać. W ziemi ciągle spoczywają dawno pogrzebani, jednak nagrobki nie wskazują konkretnych grobów. Nie sposób obecnie dojść, gdzie oryginalnie stał który nagrobek.



W głębi cmentarza/lasu znajduje się zbiorowisko macew, które zostały tu zwiezione i porzucone w czasach powojennych. Leżą jakkolwiek bądź, jedne na drugich. Robi to przygnębiające wrażenie.

Wśród macew znajdziemy różne style dekoracyjne z różnych epok, w różnych językach. Najczęściej zawierają inskrypcje po hebrajsku, bywa też dodany napis po rosyjsku lub polsku.

Jest też jedna macewa z inskrypcją po angielsku. Żydowi ze Stanów przydarzyło się zejść z tego świata w trakcie wizyty w Polsce, więc tu został pochowany.

Wzdłuż drogi znajduje się kilka koszy. Są to swego rodzaju lapidaria, w których znajdują się resztki macew zebranych w różnych zakątkach Warszawy. W trakcie i tuż po wojnie cmentarz żydowski był „kamieniołomem” z którego czerpano budulec na mury i murki, pergole w parkach... niektóre z nich rozebrano bardzo niedawno. W ten sposób eksponowane są odnalezione fragmenty macew.

W głębi, na końcu alei, znajduje się podest, który miał być początkiem pomnika Zamordowanej Kultury Żydowskiej, wg. koncepcji z lat osiemdziesiątych. Jest zbudowany z macew. Nie został ukończony.


Wróćmy do wyjścia.

W nowo wybudowanych pawilonach w 2018 roku otworzona została wystawa „Bejt Almin – Dom wieczności”. Składa się z dwóch części. Jedna z nich opowiada o obrzędach i tradycjach związanych ze śmiercią w kulturze żydowskiej.

Druga część wystawy poświęcona jest historii cmentarza oraz osobom tu pochowanym.

Dowiemy się tu, że cmentarz został założony w 1780 dzięki staraniom Szmula Zbytkowera, biznesmena i bankiera królewskiego. Szmul, a właściwie Samuel Jakubowicz, wystarał się o tę ziemię u króla Stanisława. Być może "wystaranie się" było tylko potwierdzeniem stanu faktycznego, bo znane są informacje o pochówkach żydowskich wcześniejszych niż 1780. Oficjalne otwarcie nekropolii nastąpiło w 1784.

W 1806 otworzono nowy cmentarz żydowski na Okopowej, a ten bródnowski stał się poniekąd drugorzędny – przynajmniej dla najbogatszych, którzy woleli być grzebani w wolskiej „dzielnicy cmentarnej” po lewej stronie miasta. Jednak cmentarz bródnowski pozostał miejscem ostatniego spoczynku dla mas warszawskiej społeczności żydowskiej. W ciągu ponad 150 lat istnienia przyjął ponad 300 tys. zmarłych  - czyli około trzy razy więcej niż cmentarz przy Okopowej. Tutaj spoczął sam założyciel Zbytkower i jego żona Gitla; później żołnierze żydowscy; Abraham Stern – matematyk i pradziad Antoniego Słonimskiego; trzech praskich cadyków... i pokolenia zwykłych Żydów.

Tak do 1940, kiedy niemieckie władze zamknęły ten cmentarz, równocześnie z zamknięciem getta. Mur rozebrano, wyrwano część macew, który posłużyły Niemcom za materiał do budowania dróg i bunkrów. W trakcie wojny i powstania warszawskiego cmentarz ten pełnił miejsce egzekucji.

Jak wspomniałam, po wojnie władze wcale nie kwapiły się do uporządkowania cmentarza. Mimo że spoczywają tu pokolenia Żydów warszawskich, teren przestał pełnić funkcje rytualne. Ostatni pochówek nastąpił w 1947 roku, kiedy uroczyście pochowano tu Żydów ekshumowanych z różnych części Warszawy. 

A od końca lat 40. teren był niwelowany. Macewy, zepchnięte w jedną część terenu, były powoli rozkradane, użyte w parkach, kwietnikach, chodnikach... Z setek tysięcy nagrobków pozostało około 3 tys. macew.

Kiedy w 1983 pojawił się Zygmunt Nissenbaum, teren ten figurował w dokumentach miejskich jako las. Dopiero od 2009 cmentarz jest wpisany na listę zabytków

Od lat 80. dzięki staraniu Nissenbaumów historia cmentarza weszła na nowe tory, choć prace nie zawsze przynosiły zamierzony efekt. Owszem powstała brama, wybrukowano główną aleję, jednak okoliczny element ciągle traktował ten teren jako „rekreacyjny”, co nie sprzyjało staraniom o porządek.

Obecnie dzięki staraniom Gminy cmentarz może na nowe zaistnieć w świadomości warszawiaków, jak i przyjezdnych Żydów. Otwarcie go dla zwiedzających przyczyni się do większego zainteresowania tym miejscem i większej dbałości o nie.

Moje zdjęcia pochodzą z września 2016 (spacer w ramach Warszawy Singera) oraz z lutego 2018 (szkolenie z judaizmu organizowane przez Guide Service)

niedziela, 2 sierpnia 2020

Stalownia na Szwedzkiej

Postępuje rewitalizowanie kolejnych zakątków Pragi. Teraz przyszedł czas na dawną stalownię przy ulicy Szwedzkiej, parę kroków od stacji metra.
Stalownia powstała tu w 1878 jako Warszawska Fabryka Stali  dla spółki Lilpop Rau i Loewenstein. Głównym  produktem miały być szyny, bo takie intratne zlecenie dostała spółka. Nieprzypadkowe było więc miejsce inwestycji: tuż obok linii kolei petersburskiej z jednej strony, a nadwiślańskiej - z drugiej. 
Kompleks fabryczno-robotniczy powstał szybko i prosperował przez kolejne dziesięć lat, stając się największą stalownią na terenie Królestwa Polskiego. Jej kres przyniosły podwyżki ceł. W 1890 opustoszałe hale zostały przejęte przez wojsko rosyjskie.
Od tamtej pory przez długie dziesięciolecia historia stalowni związana jest z wojskiem . Najpierw działała jako warsztaty artyleryjskie wojska carskiego. Po odzyskaniu niepodległości funkcjonowała jako zbrojownia Wojska Polskiego, gdzie remontowano sprzęt wojskowy oraz produkowano części dział i karabinów. Podobnie w trakcie II wojny światowej; wtedy stalownia była też terenem działań konspiracji.
Po zakończeniu wojny teren dalej był użytkowany przez wojsko. 

Na początku XXI wieku Agencja Minia Wojskowego wystawiła teren na sprzedaż. Kupiec znalazł się w 2011, została nim uczelnia Uczelni Medycznej im. Marii Curie-Skłodowskiej. Jak dotąd na terenie powstała akademik i obiekty dydaktyczne.

Większość hal z olbrzymiego kompleksu użytkowana jest raczej kulturalnie-rekreacyjnie: znajdują się tu przestrzenie wystawowe, koncertowe, kawiarniane...


W tym roku jedna z hal dała się poznać jako miejsce koncertowe oraz punkt zjazdu gastrobusów. 




Widać jednak, że pozostaje tu ciągle wiele przestrzeni do zmian i adaptacji na nowe cele.

To zupełnie inny klimat rewitalizacji niż wyjęty spod igły Koneser. Do głowy przychodzi mi porównanie łódzkiej Manufaktury z Off-Piotrkowską.
Ciekawe jak bardzo efemeryczne okażą się obecne inicjatywy kulturalne. Szczególnie, że co chwila do uszu docierają wieści o rożnych dziwnych rzeczach związanych ze stalownią. Ostatnio o ponoć nieuprawnionym wyburzaniu starych budynków . Oby pech opuścił to miejsce!

sobota, 1 sierpnia 2020

"Zostawcie nas"

Zapomnijcie o nas

o naszym pokoleniu
żyjcie jak ludzie
zapomnijcie o nas

my zazdrościliśmy
roślinom i kamieniom
zazdrościliśmy psom

chciałbym być szczurem
mówiłem wtedy do niej

chciałabym nie być
chciałabym zasnąć
i zbudzić się po wojnie
mówiła z zamkniętymi oczami

zapomnijcie o nas
nie pytajcie o naszą młodość
zostawcie nas

Tadeusz Różewicz, "Zostawcie nas"