niedziela, 30 września 2012

Warszawa żydowsko-szopenowsko-warszawska

Wczoraj oprowadzałam panie Japonki - jedną miejscową, drugą przyjezdną. Pani Turystka już z góry wiedziała, co chce w Warszawie zobaczyć. Bez zaskoczenia: miejsca związane z Chopinem, Curie i gettem warszawskim.
Może nie do końca bez zaskoczeń, bo francuskie nazwiska naszych chlub narodowych sprawiają, że nie zawsze wszyscy obcokrajowcy wiedzą, że są oni w rzeczywistości Polakami.
Natomiast kompletnie typowe jest zainteresowanie martyrologią żydowską. Dla Japończyków zwiedzających Polskę najczęstszym celem wizyt jest Auschwitz, z tym kojarzą nasz kraj najbardziej. Mam przynajmniej wrażenie, że ich skojarzenie nie polega na "polskich obozach śmierci", z którymi ostatnio walczymy. Pewien znajomy Polak oburzył się kiedyś, że właśnie tę część naszej bogatej historii znają najbardziej. Ale z drugiej strony - jak wiele przeciętny Polak wie na temat japońskiej historii wojennej? zazwyczaj jest to tylko Pearl Harbour, Hiroshima i Nagasaki.
Niech przyjeżdżają i do Auschwitz - a my już zapoznamy ich z innymi aspektami polskiej historii.

Plan dnia wyglądał zatem tak.
Spotkanie w Centrum pod hotelem, skąd miałyśmy blisko do Pałacu Kultury i Nauki, który zdobyłyśmy.
Następnie poszukałyśmy śladów getta pod Pałacem. Jest to zaznaczony na chodniku południowy narożnik muru getta (tuż przy Teatrze Studio), a parę kroków dalej - pamiątki po Korczaku. A więc pomnik,
 a obok wejścia do Teatru Lalka, tablica upamiętniająca jego Dom Sierot.

Następnie podeszłyśmy do Placu Grzybowskiego, który po rewitalizacji sprzed około dwóch lat wygląda bardzo urokliwie.
Ale przecież przyszłyśmy tu głównie dla historii żydowskiej, podeszłyśmy więc do remontowanej Próżnej oraz do synagogi.


Z ulicy Jana Pawła II przejechałyśmy się na Muranów, a więc na Trakt Pamięci Męczeństwa i Walki Żydów. Od Umschlagplatz, przez kopiec-grobowiec przywódców powstania, pomnik/tablicę Szmula Zygielbojma do Pomnika Bohaterów Getta i budujący się obok Muzeum Historii Żydów Polskich.

Na tym zakończyłyśmy tematy żydowskie, wsiadłyśmy w 180 i pojechałyśmy na Plac Krasińskich.
Tu sprzedałam historię Powstania Warszawskiego.

Po dotarciu na Freta zjadłyśmy obiad w Pasiece. Był to placek ziemniaczany popity dwójniakiem:-) Miód broni się sam; co do placka to jadłam lepsze. Natomiast pierwszy raz zjadłam go podanego z serem żółtym na wierzchu.

Tuż obok - muzeum biograficzne naszej noblistki, ostatnio przyozdobione graffiti w stylu prymitywizmu. Ale może przynajmniej dzięki niemu widać, że coś ciekawego znajduje się w tej kamienicy, bo wyblakła tablica raczej nie przykuwa uwagi.
Osobiście pierwszy raz zawitałam w progi tego muzeum. Sporo zdjęć, nieco pamiątek, ale jak dla mnie trochę za mało informacji. Można oczywiście czytać podpisy pod każdym zdjęciem, ale jest to wiedza wyrywkowa. Brakuje mi n.p. tablic podsumowujących dany etap życia, dla których podpisy pod zdjęciami byłyby szczegółowym uzupełnieniem. Znajdują się tam trzy ekrany. Na jednym z nich można by porozmawiać z panią Curie, gdyby nie był zepsuty. Ale można nadrobić to tutaj: http://www.mariasklodowska.pl/

Spacer po rozkopanej Nowomiejskiej, po Rynku do Placu Zamkowego, gdzie już zbierali się powoli uczestnicy marszu "Obudź się Polsko", więc odbiłyśmy nieco w Senatorską, krawędzią Placu Teatralnego do Placu Piłsudskiego. Tam zapoznałam moje turystki z postacią Marszałka, z miejscem Jana Pawła II w historii i sercach Polaków, z żołnierzami pełniącymi wartę, z Grobem Nieznanego Żołnierza i wreszcie z ławeczką szopenowską, tym samym rozpoczynając wątki muzyczne.

Tymczasem Krakowskimi zaczął już naprawdę podążać wielotysięczny marsz. Nie miałyśmy wyboru, jak trzymać się zachodniej strony ulicy (a chciałam wejść do Wizytek!). Podeszłyśmy więc do ASP. Salonik Chopinów był już jednak niedostępny. Weszłyśmy do Kościoła św. Krzyża i serca Chopina.
Stwierdziłam, że jednak musimy przebić się na drugą stronę ulicy, inaczej pozostaniemy uwięzione i nic już nie zobaczymy! Wbiłyśmy się w szparę w tłumie i ufff - udało się! po chwili odpoczęłyśmy od zgiełku na terenie Uniwersytetu Warszawskiego. 
Tam - kolejna pamiątka po Chopinie.
Tak się fajnie składa, że obecnie w tym budynku znajduje się Zakład Japonistyki.

Bocznymi ścieżkami skarpą dotarłyśmy do ostatniego punktu naszej wycieczki, czyli do Muzeum Chopina.
Tutaj zaś informacji jest za dużo. Pamiętam, że w trakcie mojej pierwszej tam wizyty, po jednym piętrze byłam już na tyle zmęczona, że kolejne eksponaty zwiedzałam wyrywkowo. A wczoraj byłyśmy już od ośmiu godzin w drodze. Do tego półmrok pomieszczeń i dźwięki z różnych stron dodatkowo męczyły... przynajmniej mnie. Muzeum Chopina można zwiedzać przez pół dnia, jeśli chce się to zrobić w miarę dokładnie. I należy to robić będąc w miarę rześkim.

I tak to udało mi się pokryć kilka tematów w trakcie jednego dnia. Oczywiście znajdzie się w Warszawie więcej miejsc związanych z powyższymi tematami, ale trzeba było skondensować się geograficznie.

czwartek, 13 września 2012

Cmentarz Wilanowski

Korzystając z paru wolnych chwil i, zdaje się ostatnich, prawdziwie ciepłych wrześniowych promieni słonecznych, przespacerowałam krótko się po Cmentarzu Wilanowskim, który wita neogotycką w formie, niestety dość zniszczoną bramą.
Kolejny element neogotycki - najbardziej rzucający się w oczy i najbardziej tu cenny, to centralna kaplica, pobudowana przez Aleksandrę Potocką dla swego męża Stanisława Kostki i szwagra Ignacego.

Wokół promieniście rozłożone są groby. Miejsca w bezpośredniej bliskości zarezerwowane były ponoć dla osób zasłużonych dla Wilanowa. Groby prawie jeden na drugim - w Dzień Wszystkich Świętych musi tu być strasznie...

Mnie najbardziej zaintrygował ten współczesny grób, komponujący się wdzięcznie z kaplicą. Chyba jeszcze nie widziałam neogotyku w wydaniu XXI-wiecznym.
Nazwisko szlacheckie, ale nie znalazłam jeszcze żadnej konkretnej informacji na temat tego człowieka.

Cmentarz powstał w 1816 r., więc znajdziemy tu kilka ładnych XIX-wiecznych nagrobków.



Mam jednak wrażenie, że znakomita większość to "dzieła" współczesne, typu lastryko i inne koszmarki.
Wśród nich jednak zoczyłam kilka nietypowych nagrobków.
Na przykład grób pani Stanisławy Dynowskiej z rozwianą kobiecą sylwetką...
Kim była ta pani? tancerką? poetką?
Znowu na grobie rodziny Derda: "Zofia Derdówna - symbol"...


W przypadku każdego z tych intrygujących znalezisk, zaglądam do internetu, przekonana, że zaraz wszystkiego się dowiem - a tu okazuje się, że tym razem ni będzie tak łatwo.


Cmentarz Wilanowski - c.d.n.


P.S. Słońce, wracaj!

poniedziałek, 3 września 2012

Na kopiec

Ciąg dalszy dokumentacji moich lipcowych mokotowskich wojaży.

Na kopiec!... Podążając ulicą Czerniakowską mijam olbrzymi kompleks Stowarzyszenia Zakładów Wychowawczych Nazaretanek,który składa się z (za artykułem z lat trzydziestych) "kościoła, klauzury, pensjonatu i gimnazjum żeńskiego". Budynki wzniesiono z szarej cegły cementowej -"gmach ten pozostał bodaj nieprześcignionym przykładem artystycznego ustosunkowanie się do tego materiału".





Z kładki nad Czerniakowską widać już mój cel.
Skręcam w Bartycką. Przez długą chwilę nie jestem pewna, czy dobrze idę. Chodnik znajduje się tylko z jednej strony, zresztą nie na całej długości. Tak jakby ktoś sobie nagle przypomniał, że może jednak jacyś piesi mogą tędy czasem chodzić, więc rzucimy chodnik to tu, to tam... Sama ulica mało przyjazna, zapełniona sklepami i magazynami. Dopiero po jakiś 200 metrach dostrzegam znak, który wskazuje drogę ku kopcowi.
Skręcam więc w park - tu znowu chwila zawachania, bo mijam się z dwoma młodzianami wychodzącymi z parku. Czy ktoś tu jeszcze przychodzi? i kto?
Pnąc się schodami na szczyt uspokajam się widząc "zwykłych" spacerowiczów i rowerzystów.

Po obu stronach schodków poustawiane są krzyże.....

Widoki rozciągają się coraz ciekawsze. Wysokość zobowiązuje -  kopiec ma 31 m (121 m n.p.m.)



W końcu na szczycie.





Kopiec został usypany tuż po wojnie z gruzów Warszawy. Przez długi czas był po prostu Kopcem Czerniakowskim, aż do 2004, kiedy w 60 rocznicę powstania warszawskiego nadano mu obecną nazwę - Kopiec Powstania Warszawskiego.Od tamtej pory na szczyt można wspiąć się po schodach. Symbol Polski Walczącej stoi tu od 1994, staraniem kombatantów.
Między innymi tutaj obchodzone są powstańcze uroczystości rocznicowe. Jednak obecność tego miejsca i wydarzenia w mediach jest sporadyczna. Znam warszawiaków, którzy nie wiedzą o istnieniu tego kopca.




  • Spacerownik warszawski 2, J. Majewski, T. Urzykowski, D Bartoszewicz