sobota, 28 grudnia 2013

Spacerek po przedpolach wilanowskich

Czas nadrobić reporterskie zaległości z mojego ostatniego autorskiego spaceru, który odbył się, ho ho!, w połowie listopada. Pogoda mimo swojej listopadowości nie stanowiła jednak przeszkody w przechadzce.

Zaczęłam pod kolegiatą św. Anny krótkim wstępem o historii okolic, a następnie przeszłyśmy do wnętrza, gdzie wspomogłam się artefaktami w opowieści o dziedzicach...
 Przedstawiłam też pana Marconiego, którego nazwisko było jednym z motywów przewodnich tego spaceru.
Ach, no i kość mamuta.

Stąd parę kroków do symbolicznego grobowca pierwszych Potockich właścicieli Wilanowa.

Obeszłyśmy okoliczne zabudowania, niegdyś budynki gospodarcze posiadłości wilanowskiej, obecnie najczęściej lokale gastronomiczne.


W końcu uczyniłyśmy skok we współczesność, na przedpola Miasteczka Wilanów, niedoszłego ratusza, plaży i elementów krajobrazu inspirowanych przez pana Tadeusza Dębskiego.

Ale szybko ze współczesności uciekłyśmy w wiek XIX na rzecz spokoju i zadumy. Neogotycka brama autorstwa Marconiego powiodła na Cmentarz Wilanowski.
Tu najbardziej widocznym monumentem jest Kaplica Potockich
 Tego dnia była zamknięta, więc pozostałości wewnętrznej neogotyckiej kaplicy do wglądu tylko na zdjęciu.

Bezpośrednio wokół kaplicy można znaleźć jeszcze groby osób związanych z ucząstkiem wilanowskim, docenionych przez włąścicieli.

Kiedy wychodzi się z cmentarza, czytelna jest oś biegnącą z nekropolii prosto do kościoła. Kiedyś była obsadzona lipami. Gdyby teraz też można ją jakoś podkreślić, pomimo przeszkody terenowej w postaci ulicy Wiertniczej...

Na koniec - widok na pocztę - wspomnienie kolejki wilanowskiej.

Następny regularny spacer autorski dopiero wiosną...

czwartek, 26 grudnia 2013

wtorek, 10 grudnia 2013

Warszawska ceramika


Jak co roku w grudniu, stowarzyszenie Keramos otworzyło swe żoliborskie podwoje, by zaprezentować i sprzedawać swoje rękodzieła. Udałam się ochoczo, by sprawić prezenty sobie i innym.

Kubki autorstwa Andrzeja Bero skradły moje serce. Japońsko-popowe inspiracje, słodko-straszne w dość tradycyjnej kolorystyce- cudo!

Miseczki Zofii Kosiorek i kubki Katarzyny Modrzejewskiej pojadą reklamować lokalne rękodzieło w domach moich francuskich znajomych.

A te miseczki będą cieszyć mieszkanki Mokotowa :-)
Niebieska - autorstwa wspomnianej pani Modrzejewskiej, a zielono-kręcona Andrzeja Chybowskiego

I trochę "błyskotek"- niestety zapomniałam autorstwa broszek-ptaszków; natomiast poważny królik na szyję to dzieło Katarzyny Białek

Zaszalałam! a w najbliższy weekend kolejna okazja do szaleństw na kiermaszu  pracowni Alchemicus, tym razem na Powiślu.
I kalendarz  wydarzeń ceramicznych na 2014 już gotowy!

niedziela, 10 listopada 2013

za czym kolejka ta stoi?...

Zamek Królewski oblężony! darmowy listopad w rezydencjach królewskich zachęcił publicznością złaknioną dóbr kultury do szturmu zazwyczaj tak niedostępnego Zamku.
Serio, przecież w każdą niedzielę wejście jest nieodpłatne. Aktualna wystawa o Wersalu Marii Leszczyńskiej potrwa jeszcze do stycznia, więc to chyba nie ona przyciągnęła tak publiczność.
A może odwrotnie interpretuję ten obraz. Może to nie oblężenie, tylko lud szukający na Zamku schronienia przed długim demonstracyjno-manifestacyjnym stołecznym weekendem?
Ja w każdym razie zrezygnowałam. Królową Marię odwiedzę w grudniu.

piątek, 8 listopada 2013

wilanowska panorama na Centrum

W moich poprzednich miejscach pracy miewałam całkiem malownicze widoki z okna, z których najlepsza była panorama z Błękitnego.
Na Wilanowie w okolicy "Zatoki Czerwonych Świń" otaczają mnie obecnie bloki z końcówki PRLu. Gdyby jeszcze wspiąć się na wyższe piętra, to ponad dachami zamajaczą wieże wilanowskiego kościoła, czy też Świątyni Opatrzności (ostatnio w autobusie usłyszałam jak ktoś nazwał ją "świątynią przeznaczenia" - ciekawe, czy był to dowcip, czy też ignorancja).
Jak daleko stąd do centrum - z pięć, sześć kilometrów? Patrząc w tę stronę, mój aparat było stać tylko na taki zoom.

czwartek, 7 listopada 2013

wtorek, 29 października 2013

poniedziałek, 28 października 2013

Gofiarnia


Jako fance gofrów i mieszkance Mokotowa dość długo zajęło mi dotarcie do Gofiarni. Ale wczorajsza cudowna jesień wyprowadziła mnie w końcu na nieprzemierzone jeszcze mokotowskie ulice aż do Goworka, gdzie Gofiarnia znalazła swoje miejsce tej wiosny.

Niewielkie to miejsce łatwo przeoczyć. W porze ciepło-spacerowej wystawione są siedziska, ale zimą trzeba będzie ograniczyć się do trzech krzeseł w mikroskopijnym wnętrzu.
Wnętrze to oferuje gofry w cenach zdecydowanie wyższych niż na trasach turystycznych - ale w jakiej różnorodności. Oprócz oferty na słodko - którą starają się urozmaicić w stosunku do typowego repertuaru bita śmietana/dżem/polewa/owoce - w menu znajdują się też gofry na słono! jak dla mnie nowość. Skusiłam się na gofra z syropem klonowym, bekonem i świeżym tymiankiem i byłam z niego bardzo zadowolona. Ponadto nie mam wątpliwości, że mój gofr został przygotowany specjalnie dla mnie, a tymianek dopiero co urwany z doniczki nad ladą.
Szkoda tylko że lokal ten jest tak niepozorny, ale od czegoś trzeba zacząć. W ciągu tych parunastu minut mojego oczekiwania oraz konsumpcji przewinęło się całkiem sporo gości, więc mam nadzieję, że odwiedzają tak tłumnie nie tylko w piękne słoneczne dni.