niedziela, 13 stycznia 2019

Miau Cafe

...tymczasem po wyjściu z Metra Wierzbno... koty :-)
Przechodząc tędy o różnych porach dnia i nocy, zaglądam w okna  Miau Cafe, by podejrzeć jej futrzastych mieszkańców.
Jak dotąd zawitałam w kawiarni tylko raz i wizyta ta pozostawiła miłe wrażenia.

Wizualnie: bardzo ładnie urządzone, klimatyczne miejsce. Oprócz kocich mebli, także te ludzkie nawiązują do kotów: w obrazkach, bibelotach, wyposażeniu biblioteczki... Niektóre elementy wyposażenia sugerują dżunglę, czyli miejsce, gdzie koty czują się jak u siebie 😹 Otoczenie jest przytulne, nakłania do głębszego zapadnięcia się w fotel.
Wrażenia słuchowe: w tle lecą odgłosy lasu... Strzał w dziesiątkę! cisza sprawia, że i goście ściszają głosy... Oczywiście jest to efekt nastawiony na zapewnienie ciszy kotom, ale i na ludzkich gości może to mieć kojący efekt. Na mnie miał - ta cisza i błogi spokój to główny element, który zrobił na mnie wrażenie w tej kawiarni.

No i główni bohaterowie :) W trakcie mojego pobytu wszystkie kotki były raczej w sennych nastrojach, tak że o interakcji nie było mowy. Może kiedy wrócę następnym razem będą bardziej towarzyskie...
...Że aż prawie zapomniałam, że w przypadku kawiarni warto by wspomnieć o menu! Moja wizyta odbyła się już dawno temu, ale pamiętam bardzo zacną tartę cytrynową. Pamiętam też obecność ciastek w kształcie kocich główek - doceniam takie smaczki. 

Jak dotąd odwiedziłam trzy kocie kawiarnie: w Osace, Krakowie - oraz tę warszawską. I jak na razie Miau Cafe jest pierwsza w rankingu.

wtorek, 1 stycznia 2019

Muzeum Polskiej Wódki

Kiedy ostatnim razem byłam na terenie Konesera, urzędował tam jeszcze Sen Pszczoły...
Tymczasem w trakcie kolejnych odwiedzin "po latach", mogłam w końcu odwiedzić nowe miejsce na turystycznej mapie Warszawy. Wyszłam zachwycona. Myślę, że szanse są spore, że moje pozytywne wrażenia nie będą odosobnione. A oto dlaczego.

Kiedy moi cudzoziemscy rozmówcy słyszą skąd jestem, częstą reakcją jest "aach! Polska! wódka!". Nie zawsze jestem pewna, czy skojarzenie to jest pozytywne... Tymczasem muzeum postanowiło przekuć je na skojarzenie w zupełności pozytywne.

 Przechodząc przez wystawę goście dowiadują się m.in.:
  • skąd wzięła się nazwa,
  • z jakich produktów musi być produkowana wódka, by mogła zasłużyć na miano "polskiej wódki",
  • gdzie koncentrował się przemysł na ziemiach polski przed, w trakcie i po zaborach,
  • jaki wpływ na nasz organizm ma spożycie alkoholu,
  • jakie toasty wznosi się w Polsce...






 Oprócz zapoznania się z historią trunku czy losem przemysłu wódczanego na polskiej ziemi, zobaczymy takie eksponaty jak maszyny które brały udział w procesie produkcji, czy podziwiamy kolekcję butelki i etykiet z ostatnich kilku dziesięcioleci.

Sama wystawa zorganizowana jest w sposób zrównoważony jeśli chodzi o połączenie multimediów i eksponatów materialnych. Po ekspozycji oprowadza nas przewodnik, który serwuje sporą dawkę historii.

Na koniec można dokonać degustacji trzech rodzajów wódek (degustacja podstawowa wliczona jest w bilet)
Nigdy nie byłam fanką wódki, tymczasem przekonałam się, że faktycznie wódki mają smak!


Bilet kosztuje 40 zł, co jak na polskie warunki wydaje się być wysoką ceną, ale po wizycie stwierdzam, że dostaję za to wystarczająco dużo atrakcji by nie uznać jej za wygórowaną.

Przechodząc od szczegółowego do ogólnego...
Osobną atrakcją jest fakt, że muzeum znajduje się w dawnej fabryce wódki. Kompleks budynków powstał w końcu XIX wieku i należał do Warszawskiej Wytwórni Wódek "Koneser", firmy, która produkowała między innymi Luksusową, Wyborową, Żytniówkę...



Mimo że Muzeum zostało ulokowane w dawnym budynku rektyfikacji, architektura poprzemysłowa nie jest tu aż tak tu widoczna. Więcej wyeksponowanych elementów znajdziemy w sąsiedniej restauracji Zoni.




Obecnie  dawna fabryka i jej otoczenie staje się kompleksem kulturalno-biurowym.
Na chwilę obecną jest to ciągle plac budowy. Mimo niedawnego otwarcia muzeum, sklepiku Wedla czy restauracji, spora część jest  jeszcze w trakcie roz- i przebudowy.
Jako fanka Łodzi i rewitalizacji kompleksów poprzemysłowych jestem bardzo ciekawa, jak będzie wyglądała skończona całość oraz jak będą współgrać ze sobą elementy z różnych sfer ...



Ząbkowska i okolice od dawna już potrafią przyciągnąć zarówno turystów jak i mieszkańców Warszawy. Muzeum Wódki dodaje swoje grosze, które na pewno będą dalej działały na plus.