Piękny jesienny wrześniowy
dzień i dwa cele: przyjrzeć się z bliska kościołowi na Placu
Szembeka oraz odnaleźć i dodać do kolekcji gocławsko-grochowskie
murale.
Start: Plac Piotra Szembeka. Plac
jest pięknie odnowiony, z dużą ilością ławek i aleją brzozową.
Ale to ku kościołowi
Najczystszego Serca Maryi wyrywa się serce i wzrok. Strzelisty,
neogotycki, ale już podążający w stronę modernizmu.
Oddalam się od Placu i docieram na
ulicę Żółkiewskiego, by tam odnaleźć mój pierwszy artystyczny
cel: "Siewcę snów" autorki Monika Tusz. Żeby go
zobaczyć, trzeba wejść w podwórze kamienicy.
Skręcam w Zamieniecką. Czeka
mnie długa droga.
Przypadkowe znalezisko: na rogu
Zamienieckiej i Sulejowskiej łypie na mnie smok na fasadzie...
...albo gryf, jak twierdzą
niektóre źródła. Ja widzę smoka.
Skręcam w Umińskiego. Moich
głównym celem jest mural poświęcony Kamili Skolimowskiej, a "w
gratisie" znajduję też ten lotniczy (a jakże!)
przedstawiający asów lotnictwa: Stanisława Skalskiego i Eugeniusza
Horbaczewskiego.
Te
i inne murale uwieczniam na
fejsbuku.
Dokąd teraz? tamtego dnia
wiedziałam, że Saint-Tropez ^_^
Tymczasem docieram do
warszawskiego Balatonu.
Historia akwenu sięga lat 20.
minionego stulecia, jednak park okalający jezioro liczy sobie
dopiero 10 lat.
Przerwa na kawę i ciacho w
kawiarni-cukierni Sweet Home (sieć cukierni o tej nazwie pochodzi z
mojego rodzinnego Pomiechówka, więc reklamuję! i czynię to z
czystym sercem).
Dalej do Jeziorka Gocławskiego...
Podobają mi się osiedla posadowione na jego obrzeżach. Dużo się
tu dzieje, wiele zieleni pomiędzy budynkami, ciekawie zorganizowane
tarasy...
...dopiero teraz doczytuję o
kontrowersjach związanych z tą okolicą i statusem własności
jeziora.
Dochodzę do przystanku
Międzynarodowa i kończę wycieczkę krajoznawczą.
(zanim wsiądę w autobus
znajduję jeszcze tę rzeźbę. Jak na razie jeszcze jej nie
zidentyfikowałam, podejrzewam, że została wykonana przez Elżbietę
Pietras).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz