sobota, 14 marca 2020

Ulrychów

Kiedy jadę Górczewską w okolicy CH Wola Park, moją uwagę przyciąga drewniany domek, która swoim wiejsko-sielskim wyglądem wyróżnia się wśród miejskiej zabudowy. Znajduje się w nim restauracja Soplicowo, w stylu dworkowo-biesiadnym.

Jednak prawdziwe skarby kryją się parędziesiąt metrów dalej, ukryte z perspektywy autobusu. Wzdłuż ulicy, przed galerią Wola Park, znajduje się fragment zieleni. Są to pozostałości po ogrodzie spacerowo-pokazowym przy zakładach ogrodniczych „C. Ulrich”, które rozciągały się tu od czwartej ćwierci XIX wieku. Po zanurzeniu się w ten niewielki park, natrafimy na na popiersie stojące na cokole. To Krystian Ulrich, dzięki któremu ogrody w ogóle się tu znalazły.

Ale od początku!
Dzięki związkom z Dreznem Warszawa przyciągała wielu Niemców, którzy osiedlali się tu, mniej lub bardziej związani z dworem królewskim. Trend ten utrzymywał się w mniejszym stopniu także za polskiego króla. Przybysze znajdowali tu pracę, zakładali rodziny, spolszczali się...
Tak właśnie do Warszawy trafiła rodzina Ulrichów. Ojciec Krystiana (Christiana), Jan Bogumił Traugott przybył do Warszawy, by dołączyć do swego wuja Jana Krystiana Mencke jako ogrodnik Ogrodu Saskiego. W 1805 zakupił parcele przy ulicy Ceglanej (obecnie Pereca) i tam założył zakłady ogrodnicze, w których hodował drzewa, krzewy, rośliny i owoce egzotyczne. Był to pierwszy ogród handlowy i cieszył się powodzeniem wśród najbardziej majętnej klienteli, zarówno warszawskiej jak i zagranicznej. Interesy szły więc dobrze, syn Krystian Jan zdobywał wiedzę i zdolności praktyczne w szkołach całej Europy, a miasto zagęszczało się wokół Ceglanej... To już Krystian, przejąwszy biznes ojca, zdecydował o nabyciu działek za miastem. W ten sposób ogrodniczy interes przeniósł się do wsi Górce – i tak my trafiamy do punktu wyjścia, czyli na ulicę Górczewską (etymologia nazwy jest już jasna).

Ulrichowie założyli tu szklarnie, ogrody, szkółki roślin... Staraniem Krystian obok zakładów znalazła się też szkoła ogrodnicza. Była ponoć na bardzo dobrym poziomie, kształciła nie tylko do zawodu, jej curriculum obejmowało przedmioty ogólnokształcące.
Krystian zmarł w 1881, stery gospodarstwa przejął jego syn Gustaw. To on założył ogród spacerowo-pokazowy, którego celem było promowanie sąsiadujących zakładów ogrodniczych. Ogród sprzed 1885 zaprojektowano w stylu angielskim. W uznaniu zasług swojego ojca Gustaw ufundował jego popiersie, które stanęło w ogrodzie, tak jak je widzimy dziś. Nie jest pewien twórca tej rzeźby, ale wiele wskazuje na autorstwo Andrzeja Pruszyńskiego, wziętego warszawskiego rzeźbiarza. 
Gospodarstwo i jego okolice warszawiacy zaczęli nazywać Ulrychowem, a nazwa przetrwała na mapach Warszawy – od teraz uwieczniona jako nazwa stacji metra.


Zakłady działały przez kolejnych kilkadziesiąt lat. W czasie wojny, oddalone od centrum i od głównej sceny działań wojennych, ucierpiały niewiele. Zasadnicze zmiany przyszły w 1958, kiedy zmarła Krystyna Machlejdowa – córka Gustawa i ostatnia właścicielka zakładów. Wtedy przeszły na własność państwa jako Stacja Hodowli Roślin Ogrodniczych PAN. To już nie było to samo, co ogrody Ulrichów, jednak co ostatecznie dobiło gospodarstwo to transformacja kapitalistyczna. Z ogrodów niewiele zostało, a na ich terenie postanowiono wybudować centrum handlowe. W tym momencie, w 2003, resztkami majątku Ulrichów i popiersiem ciągle stojącym w zaniedbanym parku, zainteresowali się pracownicy Muzeum Woli (dzięki sugestii potomka rodu). Dzięki ich staraniom popiersie zostało odnowione i przeniesione do Muzeum. Natomiast Wola Park zrewitalizowało ogród pokazowy, w którym stanęła kopia popiersia, ufundowana przez Mennicę Warszawską.


Popiersie i mini-park to nie jedyne pamiątki dawnych czasów. Także drewniany przyuliczny domek, który pierwszy zwrócił moją uwagę. A jeśli rozejrzymy się, znajdziemy też pałacyk z początku XX wieku oraz resztki szklarni.
 Szczególnie szklarnie przedstawiają opłakany widok. Na zdjęciach stan z 2014 roku. Jak to wygląda teraz? Może budowa metra da impuls do kolejnej rewitalizacji?


P.S. Z materialnych pozostałości po świetności domu Ulrichów – na warszawskich cmentarzu ewangelicko-augsburskim znajdziemy też grób rodzinny. Dekoracje grobu mówią same za siebie.



Do poczytania:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz