Najstarszy
zachowany w Warszawie Cmentarz Żydowski.
Od Ronda Żaba na
Cmentarz prowadzi okazała brama wybudowana w połowie lat
osiemdziesiątych z inicjatywy Fundacji Nissenbaumów. Założycielem Fundacji był Zygmunt (Sigmund) Nissenbaum. Urodził się w Warszawie, przeżył okupację jako jedyny ze swej rodziny, po czym osiadł w Niemczech. Kiedy odwiedził
Polskę w 1983, w czterdziestą rocznicę wybuchu powstania w getcie,
przejął się fatalnym stanem cmentarza; to zainspirowało go do
założenia Fundacji w celu opieki nad miejscami pamięci i materialnymi pozostałościami żydowskiego życia w Polsce.
Z tym cmentarzem wiązały się jego osobiste wspomnienia. Po pierwsze, pochowani tu byli jego przodkowe. Zaś w czasach okupacji samemu Zygmuntowi zdarzało się ukrywać na terenie cmentarza. Jako mały chłopiec był świadkiem
egzekucji, która miała tu miejsce. To wspomnienie stało się tematem jednej z płaskorzeźb zdobiących bramę: na cmentarz podąża grupa Żydów z rabinem na czele,
lada chwila zostaną rozstrzelani.
Druga płaskorzeźba ma symbolicznie ukazywać przekazywanie pamięci międzypokoleniowej. Tutaj inspiracją miała być wizyta
Zygmunta w 1983. Cmentarz został
znacznie zdewastowany w trakcie drugiej wojny światowej, jednak to władze powojenne doprowadziły do jego
upadku. Przez lata był zaniedbany i rozkradany.
Planowano splantować teren i założyć tu park. W tym celu
nasadzano drzewa, a macewy powyrywano i zwalono w
jednej części cmentarza. Do założenia parku ostatecznie nie doszło, a w 1960 teren został zamknięty i... zapomniany. W
kolejnych latach teren popadał w ruinę, był dalej dewastowany przez pijaków i chuliganów, którzy za nic mieli zabytkowe kamienie i przeszłość tego miejsca.
Praca Fundacji powstrzymała dalsze podupadanie cmentarza. Kolejny przełom to
ostatnia dekada. Osiem lat temu zmienił się zarządca: dotąd
teren należał do Skarbu Państwa (choć opiekunem była Fundacja
Nissenbaumów), natomiast od 2012 właścicielem stała się Żydowska Gmina
Wyznaniowa. Znowu podjęto prace, by doprowadzić to miejsce do porządku. Odnowiono bramę, postanowiono nowy mur, a obok
bramy wybudowano pawilony administracyjne i wystawiennicze. W 2018 otworzono też
cmentarz do zwiedzania.
Po
wejściu na teren cmentarza idzie się główną aleją wiodącą przez "las". Po
bokach drogi widzimy macewy, co daje wrażenie, jakbyśmy po prostu trafili na zarośnięty cmentarz,
ale to pozory. Nagrobki nie stoją w swoim pierwotnych miejscach - zostały tak ustawione, żeby sugerować, jak
cmentarz powinien wyglądać. W ziemi ciągle spoczywają dawno pogrzebani,
jednak nagrobki nie wskazują konkretnych grobów. Nie sposób
obecnie dojść, gdzie oryginalnie stał który nagrobek.
W
głębi cmentarza/lasu znajduje się zbiorowisko macew, które
zostały tu zwiezione i porzucone w czasach powojennych. Leżą
jakkolwiek bądź, jedne na drugich. Robi to przygnębiające
wrażenie.
Wśród
macew znajdziemy różne style dekoracyjne z różnych epok, w
różnych językach. Najczęściej zawierają inskrypcje po hebrajsku,
bywa też dodany napis po rosyjsku lub polsku.
Jest
też jedna macewa z inskrypcją po angielsku. Żydowi ze Stanów przydarzyło się zejść
z tego świata w trakcie wizyty w Polsce, więc tu został
pochowany.Wzdłuż drogi znajduje się kilka
koszy. Są to swego rodzaju lapidaria, w których znajdują się
resztki macew zebranych w różnych zakątkach Warszawy. W trakcie i
tuż po wojnie cmentarz żydowski był „kamieniołomem” z którego
czerpano budulec na mury i murki, pergole w parkach... niektóre z nich rozebrano bardzo niedawno. W ten sposób eksponowane są odnalezione fragmenty macew.
W
głębi, na końcu alei, znajduje się podest, który miał być początkiem pomnika Zamordowanej
Kultury Żydowskiej, wg. koncepcji z lat osiemdziesiątych. Jest zbudowany z macew. Nie został ukończony.
Wróćmy
do wyjścia.
W
nowo wybudowanych pawilonach w 2018 roku otworzona została wystawa „Bejt Almin – Dom wieczności”. Składa się z dwóch części. Jedna z nich opowiada o
obrzędach i tradycjach związanych ze śmiercią w kulturze
żydowskiej.
Druga
część wystawy poświęcona jest historii cmentarza oraz osobom tu
pochowanym.
Dowiemy
się tu, że cmentarz został założony w 1780 dzięki
staraniom Szmula Zbytkowera, biznesmena i bankiera królewskiego. Szmul, a właściwie Samuel Jakubowicz,
wystarał się o tę ziemię u króla Stanisława. Być może "wystaranie się" było tylko potwierdzeniem stanu faktycznego, bo znane są
informacje o pochówkach żydowskich wcześniejszych niż 1780. Oficjalne otwarcie
nekropolii nastąpiło w 1784.
W 1806 otworzono nowy cmentarz żydowski na Okopowej, a ten bródnowski stał
się poniekąd drugorzędny – przynajmniej dla najbogatszych,
którzy woleli być grzebani w wolskiej „dzielnicy cmentarnej” po
lewej stronie miasta. Jednak cmentarz bródnowski pozostał miejscem ostatniego spoczynku dla mas warszawskiej społeczności żydowskiej. W ciągu ponad 150 lat istnienia przyjął ponad 300 tys. zmarłych - czyli około trzy razy więcej niż cmentarz przy
Okopowej.
Tutaj spoczął sam założyciel Zbytkower i jego żona
Gitla; później żołnierze żydowscy; Abraham Stern – matematyk i pradziad Antoniego
Słonimskiego; trzech praskich cadyków... i pokolenia zwykłych Żydów.
Tak do 1940, kiedy niemieckie władze zamknęły ten cmentarz, równocześnie z zamknięciem getta. Mur rozebrano, wyrwano część
macew, który posłużyły Niemcom za materiał do budowania dróg i
bunkrów. W trakcie wojny i powstania warszawskiego cmentarz ten
pełnił miejsce egzekucji.
Jak
wspomniałam, po wojnie władze wcale nie kwapiły się do
uporządkowania cmentarza. Mimo że spoczywają tu pokolenia Żydów
warszawskich, teren przestał pełnić funkcje rytualne.
Ostatni pochówek nastąpił w 1947 roku, kiedy uroczyście
pochowano tu Żydów ekshumowanych z różnych części Warszawy.
A od
końca lat 40. teren był niwelowany. Macewy, zepchnięte w jedną
część terenu, były powoli rozkradane, użyte w parkach,
kwietnikach, chodnikach... Z setek tysięcy nagrobków pozostało około 3 tys. macew.
Kiedy
w 1983 pojawił się Zygmunt Nissenbaum, teren ten figurował w
dokumentach miejskich jako las. Dopiero od 2009 cmentarz jest wpisany na
listę zabytków
Od
lat 80. dzięki staraniu Nissenbaumów historia cmentarza weszła na
nowe tory, choć prace nie zawsze przynosiły zamierzony efekt.
Owszem powstała brama, wybrukowano główną aleję, jednak
okoliczny element ciągle traktował ten teren jako „rekreacyjny”, co nie sprzyjało staraniom o porządek.
Obecnie
dzięki staraniom Gminy cmentarz może na nowe zaistnieć w
świadomości warszawiaków, jak i przyjezdnych Żydów. Otwarcie go dla zwiedzających przyczyni się do większego
zainteresowania tym miejscem i większej dbałości o nie.
Moje
zdjęcia pochodzą z września 2016 (spacer w ramach Warszawy
Singera) oraz z lutego 2018 (szkolenie z judaizmu organizowane przez
Guide Service)