Odkrywam
Gocław. Moja grudniowa trasa wiodła szlakiem wodnym.
Najpierw
wzdłuż końcowego odcinka Kanału Gocławskiego, który kilkadziesiąt metrów dalej łączy się
z Kanałem Nowa Ulga (a właściwie z niego wypływa).
Nowa Ulga jest końcowym odcinkiem Kanału
Wawerskiego. Stanowi też południową granicę Gocławia – parę
kroków dalej i witamy w Wawrze.
Nad Nową
Ulgą krajobraz już się zmienia: więcej przestrzeni, więcej słońca (tego dnia trochę go było!). Szum z Trasy Siekierkowskiej dość skutecznie wytłumiony jest przez ekrany akustyczne.
Po
przecięciu Bora-Komorowskiego dalej podążam wzdłuż cieku wodnego. Osiedla po mojej prawej stają się
nieco bardziej sympatyczne, niższe, nie-zamknięte...
Mijam
jakąś przepompownię i sielanka się kończy. Układ chodników i ścieżek zaczyna się
gmatwać, będąc li-tylko skromną zapowiedzią przeprawy przez
Wał Miedzeszyński.
Kanał puszczony tu został pod ziemią, a ja muszę wspiąć się, zejść, wejść po kolejnych schodach, ścieżkach,
chodniczkach... w końcu docieram na drugi brzeg trasy.
Kanał
zostawiam na dole, a sama podążam Mostem Siekierkowską. Stąd
mam świetny widok na Nową Ulgę malowniczo wpadającą do
Wisły.
No i
oczywiście panorama centrum. Do tego celu
będę wracać i polować na lepszą widoczność.
Właściwie to doszłam aż na Mokotów!
Zawracam. Tym razem idę kawałek wzdłuż Wału Miedzeszyńskiego, skręcam w Fieldorfa i mój wodny szlak odnajduję dopiero w okolicy Umińskiego.
Legia okazuje się być drugim motywem wiodącym tej wycieczki ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz