W gorący dzień trzeciego maja zorganizowałam znajomym spacer po Pradze.
Treść wycieczki dość typowa jak na tę część miasta: szlakiem trzech
wyznań. Zajęła dużo więcej czasu niż się spodziewałam, co z jednej
strony było spowodowane przyjacielskim składem, który nieuchronnie prowadził do dygresji; a z drugiej strony przeskakiwaniem z języka ojczystego na obcy ze względu na obecną wśród nas Japonkę.
Ostatecznie nie zdołałam opowiedzieć wszystkiego, co planowałam. Skupmy się na tym, co się udało.
Pod cerkwią wstęp historyczny o Pradze, a następnie o samej świątyni.
Nie udało nam się wejść wtedy do środka, ale kiedy wróciliśmy po całym spacerze, świątynia była otwarta. Cieszę się, bo rzadko trafiam na otwarte podwoje, a wnętrze takie piękne.
Parę kroków dalej - krzyż upamiętniający rzeź Pragi.
Katedra pod wezwaniem św Floriana i Michała Archanioła.
Spacer w stronę Komory Wodnej. Rzut oka na drugi brzeg,
i stwierdzenie, że niestety bateria w aparacie dziś już mi nie posłuży.
Przy Komorze Wodnej krótka historia mostów warszawskich do czasów Mostu Kierbedzia.
Przystanek w cieniu przy Kapeli Praskiej. Jak zwykle, sms okazał się zmarnowany i nie usłyszałyśmy "Autobusu czerwonego".
Omówienie tego, czego już tu nie ma, czyli synagogi, oraz tego co się ostało, czyli Żydowskiego Domu Wychowawczego oraz budynku byłej mykwy.
Na skrzyżowaniu z Targową - informacje o przyszłym Muzeum Pragi oraz kilka słów żalu za warszawską secesją - niemal nieistniejącą na lewym brzegu, a i tu dość zaniedbaną (choć jestem pełna nadziei na poprawę tej sytuacji).
Spacer po Ząbkowskiej, głównie do Konesera i w końcu odpoczynek w Oparach Absurdu (który praktycznie uratowałam od pożaru...)
To był mój debiut i planuję organizować kolejne takie kameralne spotkania, by na moich króliczkach ćwiczyć układanie myśli w słyszalne słowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz