poniedziałek, 20 maja 2013

Spacer mokotowsko-puławski

 A właściwie mokotowsko-wierzbniński... ale nie wiem, jak powinnam odmienić "Wierzbno" w takim kontekście;-)
Zaczęliśmy w Parku im. gen. Orlicza-Dreszera, który dopiero w zeszłym roku odzyskał swoje przedwojenne imię. Tu też znaleźliśmy dobry punkt widokowy na przedwojenną "kamienicę pod skarabeuszami", choć zaiste skarabeuszy uświadczysz tu tylko jedną sztukę.


Przemieścilismy się na drugą stronę tytułowej Puławskiej, by znaleźć się pod domem, gdzie kiedyś dzieci moralnie poprawiano.
 Wiosenna zieleń przysłoniła nam kościół św. Michała Archanioła; zza zimowych drzew jest on stąd lepiej widoczny. A przecież musiałam wspomnieć i o nim, i o jego poprzedniku, który, jako i Dom Poprawy Dzieci Moralnie Zaniedbanych, stanowił fundację Ksawerego Pusłowskiego.


Przecieliśmy Skwer Małakowskich, gdzie poświęciłam parę słów jego patronom, prekursorom skautingu na ziemiach polskich.
 a następnie podążyliśmy ulicą Merliniego mijając po lewej Warszawiankę, by w końcu dotrzeć do dobrze ukrytego pałacyku zwanego różnie: Pałacem na Henrykowie, Pałacem Bonnetów, Pałacem Bonnetów (ale nie Pałacem Potockich).


Klucząc między blokami znaleźliśmy zejście do Parku Arkadia, gdzie opowiedziałam o zwierzątkach i roślinkach, które tu się zadomowiły (nie spotkaliśmy jednak żadnego z nich, co mogłoby potwierdzić moje słowa), a następnie o Stanisławie Herakliuszu Lubomirskim, który już pod koniec XVII w. wziął w posiadanie oraz nadał arkadyjską nazwę tym okolicom.
 Wśród stawów i zieleni nie można było nie wspomnieć o uzdrowiskowo-hydropatycznym charakterze tego miejsca w XIX wieku.

W końcu u podnóża skarpy pierwszy raz nasze oczy ujrzały Królikarnię.
 Przydałby się jakiś barkowy ogrodnik, który utrzymałby w ryzach zieleń, by nie zasłaniała widoku na pałacyk! a w ten sposób to zimą widać go dużo lepiej.

Południowym jarem zbliżyliśmy się do pałacu. Obejrzeliśmy go dokładnie ze wszystkich stron...
 podejrzeliśmy od spodu, gdzie rezydują teraz pędzący rycerze.

Naszej uwadze nie umknął też skromny budynek kuchni.

Pospacerowaliśmy jeszcze po parku, tłumnie odwiedzanym przez warszawiaków i turystów, przyglądając się rzeźbom autorstwa Xawerego Dunikowskiego i innych rzeźbiarzy.


Przed wyjściem przystanęliśmy jeszcze przy trzech kolumnach z dawnej kamienicy Granzowa, upamiętniających walki powstańcze toczone w tych okolicach.

I tak dotarliśmy do Puławskiej, wzdłuż której cały czas podążaliśmy, choć jednocześnie unikaliśmy jej jak to tylko możliwe.
Pogoda była słoneczna, nie przesadnie gorąca, komary jeszcze nieliczne, a widoki śliczne:-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz