Kiedy rok temu pisałam o ilości zieleni na Gocławiu, miałam na myśli głównie szerokie pasy trawników i drzew wzdłuż ulic i pomiędzy blokami.
Najbliższy mi swobodny teren zielony to wolna przestrzeń wzdłuż kanału Nowa Ulga: trawniki udekorowane młodymi drzewkami, trasy spacerowe wzdłuż cieku wodnego. Idąc tą trasą można dojść do Wisły - ale to już wycieczka na przynajmniej 25 minut w jedną stronę.
Kolejna opcja do spacer wzdłuż Kanału Gocławskiego w stronę Balatonu - spacer może być dowolnie długi. Kanał ma swój urok, jednak spacer przebiega już pomiędzy blokami.
W ten sposób można dojść do Parku nad Balatonem (15 minut od mojego bloku). No i tu mam problem z "parkiem". Niewiele jest tu drzew i miejsc naturalnie zacienionych. Doceniam ten zakątek jako wytchnienie wśród blokowisk, jednak... kiedy chcę wybrać się do prawdziwie miejskiego parku, jadę do fantastycznego Skaryszaka.
A teraz przestanę marudzić i ponapawam się wieczornym widokiem Jeziora Balaton.
Odbicie światła domów, migoczące w tafli jeziora... to jest wielka przyjemność w mroźny grudniowy wieczór.
Historia akwenu sięga lat 20.
minionego stulecia, wtedy to po raz pierwszy spiętrzono wody Kanału Gocławskiego tworząc tutaj nowy zbiornik wodny. Oblicze sztucznego jeziora zmieniało się na przestrzeni dziesięcioleci. Zbiornik jest zarybiony - właśnie czytam o pokaźnym karpiu złowionym w czerwcu tego roku :-)
Park (ekhem!) okalający jezioro liczy sobie
dopiero 10 lat. Jego zagospodarowanie musi być cenione przez mieszkańców: place zabaw, mostki, kaskady, alejki w narożu od ul. Nowaka-Jeziorańskiego. Jest też kawiarnia, której nie zdołałam odwiedzić w ciągu tego roku! Czy zdołam, zanim zamknie się mój gocławski rozdział życia?...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz