niedziela, 15 grudnia 2019

Mitoraj w Warszawie

Dzieła Igora Mitoraja są charakterystyczne i nie do pomylenia z pracami innych artystów. Nawiązują do form i motywów antycznych, ale zawsze jest to nawiązanie przewrotne: jego bohaterowie są a to niekompletni, a to gigantycznych rozmiarów...
Mimo że Mitoraj był z pochodzenia Polakiem, większość życia spędził za granicą, a głównie w ukochanych Włoszech. Także większość jego dzieł znajduje się za granicą, m.in. w Paryżu, w Rzymie, Mediolanie, Lozannie, Londynie, Krakowie, w USA i Japonii.


W Warszawie mamy ich trzy. Najłatwiejsze do znalezienia są „Drzwi anielskie”, czyli wejście do kościoła jezuitów na Starówce. Przyozdobiły ten barokowy kościół w 2009 z okazji 400-lecia jezuitów w Warszawie. Kościół to także sanktuarium Matki Bożej Łaskawej, stąd postać Maryi w górnej części rzeźby przedstawiającej – zwiastowanie, czy wniebowstąpienie? Ja skłaniam się do tej drugiej interpretacji.
Praca ta nawiązuje do innego dzieła Mitoraja - drzwi z kościoła Santa Maria degli Angeli w Rzymie.

W tym samym roku co rzeźba na drzwiach świątyni, w Warszawie znalazła się inna rzeźba Mitoraja. Tym razem niejako na prywatnej posesji, przed biurowcem firmy Spektra. Kompleks Bobrowiecka 6 jest m.in. siedzibą Fundacji Rodziny Staraków, która zajmuje się promocją młodych artystów.
W tę część Mokotowa chyba trudniej trafić turyście niż na Starówkę. Co prawda w okolicy znajduje się już sporo biur, a kolejne są w trakcie realizacji, to jednak nie jest to najbardziej uczęszczane miejsce, jeśli akurat się tu nie mieszka lub nie pracuje.

 Pierwowzorem tej rzeźby jest „Grande Toscano” – „Wielki Toskańczyk” – hołd Mitoraja dla ukochanego regionu Włoch.



Najstarszą pracą Mitoraja w Warszawie jest „Ikar Alato” („Ikar Uskrzydlony”), który od 2004 wita gości Centrum Olimpijskiego przy Wybrzeżu Gdyńskim. Jest częścią fontanny (nieczynnej w trakcie moich odwiedzin) oraz parku rzeźb poświęconemu sportowi.


P.S. W 2004 odbyła się wystawa dzieł Mitoraja na Placu Zamkowym. Podobna ekspozycja miała miejsce w Krakowie. Od tamtej pory krakowski rynek zdobi Eros Bendato.


P.P.S. W 2021 roku kolejna rzeźba Mitoraja przyozdobiła Warszawę: "Ikaria" przed Pałacem pod Blachą. Jednak jest to obecność chwilowa. 

wtorek, 3 grudnia 2019

spacer od placu Szembeka do Balatonu

Piękny jesienny wrześniowy dzień i dwa cele: przyjrzeć się z bliska kościołowi na Placu Szembeka oraz odnaleźć i dodać do kolekcji gocławsko-grochowskie murale.



Start: Plac Piotra Szembeka. Plac jest pięknie odnowiony, z dużą ilością ławek i aleją brzozową.
Ale to ku kościołowi Najczystszego Serca Maryi wyrywa się serce i wzrok. Strzelisty, neogotycki, ale już podążający w stronę modernizmu.



Oddalam się od Placu i docieram na ulicę Żółkiewskiego, by tam odnaleźć mój pierwszy artystyczny cel: "Siewcę snów" autorki Monika Tusz. Żeby go zobaczyć, trzeba wejść w podwórze kamienicy.
 
Skręcam w Zamieniecką. Czeka mnie długa droga.
Przypadkowe znalezisko: na rogu Zamienieckiej i Sulejowskiej łypie na mnie smok na fasadzie...
...albo gryf, jak twierdzą niektóre źródła. Ja widzę smoka.
Skręcam w Umińskiego. Moich głównym celem jest mural poświęcony Kamili Skolimowskiej, a "w gratisie" znajduję też ten lotniczy (a jakże!) przedstawiający asów lotnictwa: Stanisława Skalskiego i Eugeniusza Horbaczewskiego. 
Te i inne murale uwieczniam na fejsbuku.
Dokąd teraz? tamtego dnia wiedziałam, że Saint-Tropez ^_^
Tymczasem docieram do warszawskiego Balatonu.
Historia akwenu sięga lat 20. minionego stulecia, jednak park okalający jezioro liczy sobie dopiero 10 lat.


Przerwa na kawę i ciacho w kawiarni-cukierni Sweet Home (sieć cukierni o tej nazwie pochodzi z mojego rodzinnego Pomiechówka, więc reklamuję! i czynię to z czystym sercem).
Dalej do Jeziorka Gocławskiego... Podobają mi się osiedla posadowione na jego obrzeżach. Dużo się tu dzieje, wiele zieleni pomiędzy budynkami, ciekawie zorganizowane tarasy...
...dopiero teraz doczytuję o kontrowersjach związanych z tą okolicą i statusem własności jeziora.
Dochodzę do przystanku Międzynarodowa i kończę wycieczkę krajoznawczą.

(zanim wsiądę w autobus znajduję jeszcze tę rzeźbę. Jak na razie jeszcze jej nie zidentyfikowałam, podejrzewam, że została wykonana przez Elżbietę Pietras).

piątek, 22 listopada 2019

Gocław

Główne skojarzenie: blokowiska. Faktycznie kiedy idę od autobusu do nowego domu, otaczają mnie bloki, bezkresne morze bloków.


...bloki z różnych okresów i w różnych stylach. Moje pielesze domowe ulokowane są teraz w około dwudziestoletnim bloku. Początek XXI w to był czas, kiedy estetyka ciągle nie była mocną stroną budowy, więc fasada nie zachwyca – niemniej wybrałam go na przestronność wnętrza, niż zewnętrzne piękno...
Z okna widzę bloki, które wyglądają na drugą dekadę XXI wieku, czyli prosto, schludnie, przyjemnie dla oka, choć bez zachwytów; no i już większa skala, niż moje domowe brzydactwo (punkt dla brzydactwa!).
A w trakcie spacerów mijam całą gamę możliwości budownictwa osiedlowego: zarówno bloki jakby wyjęte z Ursynowa, jak i pudełka do mieszkania z lat 70 i 80.


Wieczorne widoki przypominają mi moje obrazki z lekcji plastyki z wyobrażeniem „nocy w mieście”: granatowe niebo, na jego tle ciemne prostokąty rozjaśnione kwadracikami świateł w oknach. Moje dziecięce wyobrażenia były nieco bardziej kolorowe;-) niemniej – doceniam miejską malowniczość tej scenerii. Ma w sobie coś filmowego.


Jednocześnie mam wrażenie, że idę przez historie dwudziestolecia międzywojenne : patroni ulic to Bor-Komorowski, Wieniawa-Długoszowski,  Okulicki, Mikołajczyk... Ma to swoje uzasadnienie, skoro wieś Gocław została włączona w granice Warszawy w 1916, za czym przyszedł jej rozwój, plany dotyczące lotniska... (Ulice nawiązujące do przed- i powojennej lotniczej historii są poza moimi ścieżkami)


Co podoba mi się po pierwszych tygodniach życia tutaj?
·         Ludzka skala blokowisk
·         Sporo zieleni pomiędzy nimi
·         Widok na pylony mostu Siekierkowskiego
·         Bliskość Saskiej Kępy
·         Poranne widoki z mostów
·         Wieczorny widok na Centrum z Siekierkowskiego
·         Mnogość autobusów i połączeń z resztą miasta


Moje poznawanie okolicy będzie postępować, a nabierze tempa zapewne razem z powrotem słońca (wiosną...).
Choć wstępne rozpoznanie odbyło się już we wrześniu, kiedy nie miałam pojęcia, że losy rzucą mnie w te rejony.

środa, 6 listopada 2019

O, Wierzbno!

O, Wierzbno! Moja zielona przystani! Ciężko Cię opuszczać, trudno rezygnować z życia z Tobą, rezygnować z tego sielskiego widoku za oknem...

ze spacerów po Królikarni i Arkadii...
z wieczornego biegania po Parku Dreszera...
z koncertów jazzowych pod chmurką...
ze sportu na Warszawiance...
z Targów Śniadaniowych na Skwerze Grupy AK Granat...
z podróży tramwajem do Centrum...
(hej, jak dla mnie Mokotów i Wierzbno to ciągle Centrum!)
z przechadzek wśród przedwojennych willi...

Przez lat siedem byłeś mi codziennym powodem do zachwytów. Dałeś mi pierwszy warszawski dom, dałeś rozrywkę, fascynującą historię, spokój i odpoczynek.
Czas na zmiany. Czas zadomowić się w innej dzielnicy.

środa, 11 września 2019

Fałat vs Kossak

 
Przed godziną w Ursynowie strzelałem do niego - pisał Wojciech Kossak w liście o pojedynku, w którym brał udział 17 grudnia 1900. Celem jego chybionego strzału był Julian Fałat, który zresztą nie próbował oddać strzału, więc ostatecznie na tym się skończyło i panowie rozjechali się cali i zdrowi.

Bezpośrednią przyczyną pojedynku miał być policzek wymierzony Kossakowi przez Fałata dwa dni wcześniej w trakcie ceremonii otwarcia "Zachęty". Jednak spór między malarzami narastał od lat. Zaczęło się od współpracy nad panoramą "Berezyna", którą zaczęli malować w 1894. Ukończone dzieło było wystawiane w Berlinie i Warszawie... Tymczasem to Kossak zaczął przypisywać sobie główny wkład w dzieło, co było zarzewiem konfliktu, a kulminacją - scena w "Zachęcie".

Tyle historii sprzed wieku. A obecnie "w Ursynowie" w Parku przy Bażantarni można odnaleźć dwie rzeźby, których rysy przypominają Fałata...
i Kossaka.
Cała kompozycja nazywa się "Kulogłowi" i jest dziełem Tomasza Górnickiego, rzeźbiarza z Warki. Przypomina o pojedynku sprzed wieku od 2012.


Więcej o pojedynku i konflikcie można przeczytać na przykład tutaj.

czwartek, 27 czerwca 2019

Dzwon Pokoju II

Sequel do mojego wpisu sprzed lat, kiedy strapiona pisałam o "dzwonnicy pokoju", zniknięciu dzwonu i braku perspektyw na jego powrót do Warszawy

Tymczasem... powrót dzwonu!
Cztery lata temu we wrześniu odsłonięto nowy dzwon pod nową pagodą, w nowym miejscu. W uroczystości uczestniczyli ambasador Japonii w Polsce, władze dzielnicy, państwo Wajdowie (którzy są miłośnikami Japonii i jednymi z inicjatorów powstania centrum Manggha w Krakowie).... Wydarzeniu towarzyszyły imprezy promujące kulturę Japonii.
Dzwon obecnie znajduje się na terenie Służewskiego Domu Kultury, tuż obok eleganckiego drewniano-szklanego kompleksu zabudowań nad dolinką służewiecką. Świetna lokalizacja: wśród zieleni, w zacisznym miejscu i - pod czyimś okiem...

W pobliżu zasadzono miłorząb japoński oraz postawiono słup, na którym w dwóch językach wypisano modlitwę o pokój.
Ulokowanie dzwonu tutaj sprawiło, że w Służewski Domu Kultury częściej organizowane są wydarzenia związane z Japonią. Wśród nich największe Matsuri, coroczny festiwal kultury japońskiej, który przeniósł się tu z Torwaru (a wcześniej odbywał się w Parku Agrykoli).

Ostatnio miałam okazję mówić o tym dzwonie w krótkim felietonie w Warszawskim Dniu TVP3 ^_^
Felieton rozpoczyna się  00:46.


Dla porównania - dzwon pokoju w Hiroshimie wygląda tak...
Fascynujące jest dla mnie, że podczas gdy my staramy się zapewnić dzwonowi jak najbardziej "japońskie" otoczenie - w Japonii wygląda to zupełnie inaczej 😄  Sam dzwon jest też inaczej ozdobiony: znajduje się na nim mapa świata oraz grecka maksyma "poznaj siebie" po grecku, japońsku i w sanskrycie. 
Japońskie dzwony cechują się inną konstrukcją - ich "serce" znajduje się na zewnątrz. W przypadku dzwonu służewieckiego nie zauważyłam tej części - spodziewam się, że jest mocowana tylko na specjalne okazje, żeby entuzjaści dzwonienia nie przeszkadzali okolicznym mieszkańcom 😊 

A "specjalne okazje" to w naszym przypadku Międzynarodowy Dzień Pokoju (obchodzony we wrześniu) oraz rocznica rozpoczęcia II Wojny Światowej.

poniedziałek, 24 czerwca 2019

kariera pewnej bramy

Ulica Podskarbińska. Do Parku Obwodu Praga AK prowadzi okazała stylowa brama. Ponoć liczy sobie ponad sto lat i pochodzi z zakładu kowalskiego Romana Szewczykowskiego. Przed wojną znajdowała się w Śródmieściu, być może w kamienicy na ulicy Wilczej. Po wojnie trafiła na praską stronę i przez lata niszczała w kamienicy przy ulicy Szaserów. 

Jak to się stało, że została zauważona, wyremontowana i wyeksponowana właśnie tu? Czyż to nie finał jak z bajki? Wejście do parku zdobi od 2005.


Sam park został założony w 1953. Przez ostatnie półwiecze nosił kilka imion: Hanki Sawickiej, Romana Dmowskiego - obecne wezwanie nadano mu w 2005. Także w tym czasie dokonano prac remontowych i nadano mu obecny wygląd.
(zdjęcia zrobione jesienią 2011)

czwartek, 11 kwietnia 2019

Noc Muzeów 2018

Już częściowo wiem, jak będzie wyglądała moja tegoroczna noc muzeów - wybiorę się na pokaz tańca indyjskiego w Muzeum Azji i Pacyfiku. Będą brały w nim udział moje koleżanki prowadzone przez cudowną instruktorkę Magdę Niernsee.

Tymczasem nie jest jeszcze za późno na krótką relację z minionej Nocy Muzeów, w maju 2018...

Na podstawie doświadczeń lat wcześniejszych opracowałam następującą metodę: wybrać jedną wartą odwiedzenia, ale potencjalnie zatłoczoną lokalizację - zacząć od niej, a później udać się do mniej nawiedzanych, bardziej niszowych miejscówek.

W maju poprzedniego roku zaczęłam od Ministerstwa Sprawiedliwości.

Ministerstwo zostało wybudowane w latach 1929-30 jako modernistyczny apartamentowiec. Funkcje państwowe przejął w 1945, najpierw jako Biuro Bezpieczeństwa Publicznego, a od lat 90 - już jako gmach ministerstwa.
"Cele bezpieki" zostawiłam sobie na kameralne zwiedzanie przy innej okazji, a skupiłam się na wnętrzach.
Oprowadzeni zostaliśmy przez salę Komisji Weryfikacyjnej...
...salę spotkań dyplomatycznych...
...a na koniec wysłuchaliśmy wykładu kryminologów o identyfikacji zwłok.
Prawdę mówiąc po wspaniałościach gmachu Ministerstwa Edukacji sprzed 3 lat poprzeczka była bardzo wysoko postawiona -  Muzeum Sprawiedliwości nie sprostało moim oczekiwaniom. Niemniej można znaleźć tam wiele architektonicznych i historycznych smaczków.

Następnym moim przystankiem było Muzeum Spółdzielczości.
 Muzeum jak muzeum... ale budynek! co prawda na skutek wojennych zniszczeń i późniejszych przebudów jego kształt różni się nieco od oryginalnego. Ciągle jednak zarówno bryła jak i detale architektoniczne przyciągają uwagę... przyciągają subtelnie i cieszą oko.


Stąd na Plac Bankowy. Urząd Miasta (dawny Pałac Komisji Rządowej Przychodów i Skarbu) nie był w moich planach. Podeszłam, skoro byłam w pobliżu, jednak - kolejki, jak można było się spodziewać.

Udałam się więc do mojego właściwego celu, czyli Głównego Urzędu Miar.
Tam jeden z pracowników oprowadził po wystawie poświęconej - a jakże - różnym urządzeniom mierniczym oraz historii samego urzędu. 
Znajdowało się tam także sporo stoisk z różnych powiązanych dziedzin nauki. Dzieciakom oraz osobom z bardziej ścisłym umysłem chyba się podobało...

Moja noc muzeów na tym się skończyła.

Relacja krótka, ale planuję pogłębić opisy poszczególnych budynków w osobnych wpisach.